Furia
|
|
« Odpowiedz #1 : Listopad 04, 2012, 16:43:01 » |
|
Lekkim kłusikiem wbiegłam na wybieg. Vanessa zeskoczyła ze mnie i przywiązała mnie do ogrodzenia, po czym zniknęła mi z oczu. Po chwili pojawiła się w towarzystwie nieznanych mi ludzi. - To moi rodzice. - wyjaśniła widząc mój nic nie rozumiejący wzrok. - Mamo, tato. To jest Furia. Postawiłam uszy i przyjacielsko parsknęłam. Matka Vanessy podeszła do mnie nieśmiało i pogładziła po szyi. - Tak dawno nie miałam kontaktu z końmi... - powiedziała, a w jej głosie wyczułam nutę żalu. Zapragnęłam pomóc tej kobiecie. Radośnie trąciłam ją pyskiem i wcale nie miałam zamiaru żebrać o łakocie. Pomimo to kobieta wyjęła z kieszeni owsiane ciasteczko i podała mi je na wyciągniętej dłoni. Delikatnie wzięłam od niej smakołyk i zjadłam go. Na podziękowanie zarżałam głośno, skubiąc ją zaczepnie. - Niezłe ziółko z tej twojej Furii. - zaśmiała się matka Vanessy i coraz śmielszymi ruchami zaczęła gładzić moją szyję. - O tak. - odpowiedziała dumnie Ness. Jej rodzice byli tacy... zwyczajni. Nie nosili żadnych garniturów ani sukien na co dzień i zachowywali się tak jak ich córka. Tak jakby luzacko. Ojciec dziewczyny miał na sobie znoszone jeansy i stary podkoszulek. Jego twarz rozjaśniał uprzejmy uśmiech, a w kącikach oczu zastygło kilka ledwie widocznych zmarszczek. Włosy mężczyzny pokryte były lekkim srebrem, lecz zapewne widoczne było to tylko dla zwierząt. - Mogłabym ją dosiąść? - zapytała w końcu Marie (imię matki Vanessy). - Ale czy aby na pewno dasz sobie radę? Nie jeździłaś już od kilkunastu lat... - zaczęła niepewnie Nessie. Jej matka jeździła konno! Z wrażenia zarżałam głośno. O tak! Niech mnie dosiądzie! Będę grzeczna! - parskałam i rżałam wesoło. - Chyba jej również spodobał się ten pomysł. - uśmiechnęła się Marie. - Dam sobie radę. Jej włosy były czarne jak smoła, a po zmarszczkach nie było śladu. Miała za to na sobie jasno siwy podkoszulek i czarne leginsy. - No dobrze. - zgodziła się w końcu Vanessa. Jej matka powoli i delikatnie wsiadła na mój grzbiet. Moja właścicielka podała jej wodze. Byłam gotowa na ostre popędzenie do przodu, ale nie. Marie tylko delikatnie musnęła moje boki piętami i czekała na reakcje. Powoli ruszyłam do przodu. Oczekiwałam niespokojnego kolebotania się na prawo i lewo, ale najwidoczniej matka Vanessy nie zapomniała jazdy konnej. - Takich rzeczy się nie zapomina! - powiedziała jakby czytała mi w myślach i popędziła do kłusa. Odnosiłam wrażenie, jakby nie ważyła więcej od Ness. Po kilku kołach kłusa, Marie zapragnęła więcej. Popędziła mnie do galopu i idealnie wysiadując mój miękki chód, zaśmiała się głośno. W końcu rozstępowała mnie i zeskoczyła z siodła. - Ona jest wspaniała! - poklepała mnie po szyi i dała kolejne ciasteczko. - Ty także. - zaśmiała się Vanessa i przejęła wodze. - Tak, teraz już wiem, dlaczego tak ją kochasz. - zapewnił ojciec - John. - Dziękuję. - powiedziała dziewczyna z uśmiechem. - Musimy lecieć... - Przeprowadź ją tu jeszcze kiedyś. Chętnie rozerwę się od czasu do czasu. - zaśmiała się Marie. - Oczywiście. - zapewniła Vanessa. Wskoczyła na mój grzbiet i ruszyłyśmy przed siebie.
|